Ilona Gołębiewska Teatr pod Białym Latawcem -recenzja

0
888

Dziś kolejna recenzja książki Pani Ilony Gołębiewskiej, którą wczoraj czytałam do późna w nocy. Nie było możliwości się oderwać. Oczywiście, naszykujcie chusteczki, bo wzruszeń nie brakowało.

Na początek, jak zawsze przypominam mini biografię Autorki.

Kim jest Autorka?

Już we wczesnym dzieciństwie postanowiła, że będzie nauczycielką i pisarką. Jak na prawdziwą kobietę przystało, słowa dotrzymała. Wykłada, prowadzi zajęcia dla młodzieży i młodszych dzieci- ale też szkoli seniorów i dorosłych. To właśnie jej doświadczenia z pracy , stały się inspiracjami niebanalnych opowieści.

Pani Ilona Gołębiewska mieszka w stolicy, ale uwielbia uciekać do starego domu, jaki posiada na pewnej mazowieckiej wsi. Praca z ludźmi, częste podróże są natchnieniem przy pisaniu.

Czego by nie powiedzieć o Autorce, jest mistrzynią emocji i nastroju. Plastyczne opisy, poruszane historie nie pozostawiają nas obojętnymi.

Autorka marzy o założeniu fundacji.
Więcej informacji o fascynującej pisarce znajdziecie na :

www.ilonagolebiewska.pl

Teatr pod Białym Latawcem_ wydawnictwo MUZA S.A.

Główna bohaterka Zuzanna Widawska, dziennikarka największego dziennika w kraju pisze sensacyjny artykuł , który kończy jej karierę, wszyscy robią z niej kozła ofiarnego. Na skutek tego traci nie tylko pracę, mieszkanie, stabilizację a nade wszystko dobre imię.

Ma też „wilczy bilet” i nie może znaleźć pracy. Szansę dostaje w „babskiej gazecie”, gdzie rządzi ekscentryczna redaktor, posiadająca upiornego Yorka i romantycznym imieniu Czarek, z którym chodzi do redakcji i sieje postrach, bo jest agresywny.

Przypomina mi się książka z cyklu Kalifornijska noc- pani Elizabeth Adler – jej główna bohaterka, która ma też agresywnego mini psa rasy chihuahua o bajecznym imieniu Tesoro ( Skarb).

Zuzanna musi pisać mało ambitne artykuły. Mieszka w kawalerce, a nad nią pewna ekscentryczna staruszka, która prowadzi pewną działalność. Jaką, doczytajcie.

Idą święta, szefowa każe jej poszukać ckliwego tematu, który wzruszy czytelników.

Tak Zuzanna trafia do fundacji , która organizuje Festiwal Nut Magicznych dla osób o różnym stopniu niepełnosprawności i różnym rodzaju niepełnosprawności. Są osoby na wózkach, ale są i niewidomi.

Jakież jest dziwienie Zuzanny kiedy w teatrze spotyka ekscentryczną sąsiadkę Elenę .

Kim jest Elena – doczytajcie.

Siedziba fundacji jest w Teatrze na Woli. Niestety, przychodzi wieść, ze teatr przynosi straty i siedziba ma być sprzedana. Pracownicy są w minorowych nastrojach, a pracownicy fundacji wpadają w popłoch, gdy w ostatniej chwili wycofuje się główny sponsor festiwalu.

Obok teatru wydarzył się kilka lat wcześniej wypadek, w którym zginęła młoda kobieta, a jej syn na skutek wypadku jest na wózku i stracił szansę na karierę jako skrzypek.

Ojciec chłopaka nienawidzi tego miejsca i najlepiej starł by je w proch. Ciągle szuka sprawcy wypadku, tym żyje.

I nagle pracownicy teatru dowiadują się, że on właśnie nabył budynek, bo od lat żyje zemstą , a to miejsce przypomina mu wypadek… Co będzie z teatrem i dzieciakami z fundacji? Doczytajcie.

Zuzanna prosi bogatego biznesmena by nie likwidował teatru i dał im szansę, czy się zgodzi? Czy chce coś w zamian. Co? Doczytajcie.

W tym wszystkim Zuzanna musi się borykać z byłym chłopakiem i upiorną matką, jak to się skończy? Doczytajcie.

Jest to zaskakująca, emocjonalna opowieść, o wzajemnych uczuciach i relacjach.

Mówi o zaufaniu, miłości, bardzo trudnych rzeczach i traumie.

Bardzo mocno został we mnie cytat ze strony 133 :

Tak sobie pomyślała, że człowiek jest jak latawiec, wciąż musi starać się wzbić w górę, bo tylko wtedy jest wolny . Każdy człowiek potrzebuje wolności jak powietrza ”

Autorka mówi, że bohaterowie opowieści są jak latawce, mieli plany, całe życie, coś chcieli zrobić, a nagle jak latawiec zostają zrzuceni na ziemię. Czasem to wypadek, choroba, niepełnosprawność. A przecież chcieli się wzbić jak te latawce wysoko do nieba.

Książka stanowi wspaniałą powieść o miłości, wybaczaniu, wychodzeniu z rozpaczy i podkreśla, że w naszym życiu ważni są ludzie, a zwłaszcza przyjaciele.

Bardzo wzruszyła mnie to opowieść , popłakałam sobie, ale na koniec się uśmiechałam.

Podsumowanie

Książki Ilony Gołębiewskiej są takie prawdziwe, że fikcja literacka wydaje się nierealna. Bohaterowie są mi tacy bliscy. Przeżywałam ich uczucia , rozterki i tragedie.

Jesienne smutne wieczory i zimowe popołudnia można spędzić na kanapie, czytając te piękne książki, nie tylko tę, którą starałam się nieco przybliżyć .

Zapewniam Was moi drodzy Czytelnicy, że czas poświęcony na lekturę opowieści nie będzie straconym.

Warto nawet zarwać część nocy , jak ja zrobiłam, by je czytać.

Z całego serca polecam!

Johanka

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj