Pszaja (kochom) moje małe miasteczko kaj żyja. Miyszko tu nos około 7 000. To je super miejce dlo życio – dlo starzyków (dla seniorów) jak i bajtli (dzieci). Jo miyszkom niedaleko stawu. Na stawie momy dwie sztuczne wyspy i dwa mostki. Dokoła w pierony miejsca kaj idzie szpacyrować i dużo ludzi używo tukej nordic walking. U nos jest bezpiecznie, kożdy emeryt i rencista nie musi sie szterować i tropić o bezpieczyństwo. Łod lot nie było u nos żodnyj łostudy (zgorszenia, niebezpieczeństwa). Policmajstry czuwajom dziyń i noc. Wszyscy się znajom, mysz się nie prześlizgnie, lokalne FBI, czyli czujne omy– somsiadki, durch filują bez łokno zza gardiny, fto przyjechoł i do kogo, czy aby nie złodziej?
Momy szumne (wspaniałe) lasy i połno gadziny leśnej w nich: sorniki, dziki no i w pierony hazoków (zajęcy). Kiej przychodzi sezon, przyjeżdżają do nos kamraty ze Górnego Śląska, bo łoni się w doma nudzom na pynsyji (emeryturze). I tak jesieniom mają toni urlaub (tanie wczasy) i nadychają się świeżego luftu.I potym wydzymy jak ładujom do tych aut kosze połne grzybów, przeważnie zbierajom „hazoki”, „ształpilce”, a niewtorzy z nich „sinioki” i „prawiki”,zależy skąd wtory je i jak u nich na nie godają, a Poloki zbierają „podgrzybki” i „prawdziwki” z czego my Ślązoki się lachomy (śmiejemy), a przeca to blank to samo…Latym u nos idzie wziąć deka (koc) i lygnąć na nij nad rzyką Mała Panew, kiero my nazywomy naszom śląską Amazonką. Bajtle mogom się grać w bala (piłka) albo kopać w piosku.
Co jeszcze je u nos? Ło tym w nastympnym felietonie.
Johana.