Rajza do Bytomia z przygodoma_łopowieść Marianny 18+

0
2599

Boło to latym  w 1971 roku.

Pewnego razu w latach PRL-owskich unkel (wujek) Jorg ( starszy  brat od fatra ) pojechoł z ciotkom Trudom do Bytomia nakupić towaru, bo cera z DDR-u miała przyjechać na bezuch (odwiedziny )z familią ( rodziną ).
No, ale unkel lubił bardzo piwo, a nierod (niechętnie) stoł w kolyjce. Deptoł z nogi na noga i durchś myśloł ( ciągle myślał) , jak tu wymsknąć z tego sklepu na piwo.

Naroz przyleciała kamratka z chopym  i   padała( powiedziała, oznajmiła ) ciotce, co piykne sztory (firanki) ciepli ( rzucili) za rogym w sklepie. No to ciotka pado ( mówi) do chopów;  stójcie  tu  oba za wusztym (kiełbasą ) , a my polecymy z Gizelą za sztorami.

Krótko pauza na piwo

Unkel z kamratym (kolegą ) radzi nie radzi ( bez wyjścia, chcieli czy nie ) musieli  stoć u masorza ( rzeźnika , sklepie mięsnym) , a kołton ( smak) na piwo mieli jak pieron. Jynzory łoba chnet wycingniete z pragniynio. Kamrat wpodł na pomysł i zbajerował te baby, co za nimi stoli , co by pilnowały kolyjki, a łoni polecieli konsek (kawałek) dali na piwo do szynku ( lokal, bar).

Wypiyli po jednym i wróciyli nazot , no ta kolyjka  sie jakoś nie pocisła wiela ( mało ruszyła do przodu), no to polecieli po drugi kufelek i tak ze trzy razy lotali.

Powrót ciotki i nagroda

Ciotka z Gizelą sztory kupioły i gynał (prawie, akurat) prziszły , a jak już miały  kupować wuszty ( wędliny,kiełbasy ). Pochwoloły chłopów,  co stoli  w tyj kolyjce i łobiecały im dać gelt (pieniądze) na piwo.
Unkel z kamratym pośli do szynku uradowani, co sie baby nie kapły i wypiyli jeszcze po dwa  kufle „nabzdy” ( za darmo, ukradkiem, fuksem )
No, ale jak to chłopy trocha w tym szynku sie zasiedzieli i baby miały nerwy na nich. Przezywały, że słepią (piją ) godzina jedne piwsko.

Droga powrotno do dom

W końcu obrazioły sie na chłopów i wsiedli do banki ( tramwaju) z przodu, a chopy ze zadku (tyłu ). Kożdy  z taszami (torbami) połnymi towaru, aże ludzie stoli ściśniyni  jak harynki  (sardynki) w beczce.

Hajnelowi i unklowi te piwo zaszkodzioło i co roz barzi   im w brzuchu łokropnie  bańtowało ( przelewało , przewracało) , Unkel Jorg blady jak kibel z wopna ( jak wiadro po wapnie) , a tu jeszcze  trzi przystanki.
Naroz dwie mode frele ( młode panny) złe jak pieron  ustąpiły  im miejsca. Unkel chcioł jakoś ciotka udobruchać i  woło na cały głos : Truda i  Gizela  przidźcie  do zadku, bo momy platz ( mamy miejsce).
Trocha ciotce i Gizeli   podpadło, że tak sie wszyscy cisną do przodku, a cały zadek w bance  pusty. Jak sie w końcu  przecisły i poczuły to co inksi (inni) czuli, to się do chopów nie przyznały yno wartko (szybko) wysiadły na nojbliższym przistanku i czekały na drugo banka.
Chłopy cudym  dolecieli jakoś do familoka.
W końcu wyprawa do Bytomia  skończoła się na tym, że oba  musieli prać galoty (spodnie) , ale już tyż wiyncyj baby ich do żodnyj kolyjki wziąść nie chciały.

Opowieści Marianny wysłuchała, przeredagowała na potrzeby strony Johanka

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj