Marianna Fijewska Tajemnice pielęgniarek -Prawda i uprzedzenia – recenzja

0
432

Kupiłam za cale 10 złotych książkę na znanym portalu aukcyjnym, razem z zestawem innych książek. Pomyślałam, że poznam szczegóły życia zawodowego pielęgniarek, może być ciekawie. Ale nie przypuszczałam, że ta książka mną wstrząśnie do głębi…

Sceny z życia pielęgniarek

Książka okazała się tak wciągającą, że wczoraj poszłam spać bardzo późno.

Zawiera ona relacje z prawdziwych wydarzeń, czasem sprzed lat, które przekazały w opowiadaniach pielęgniarki o różnym stażu. Odnajdujemy tu też studentki pielęgniarstwa i ich wspomnienia.

Opisywane są różne relacje: pielęgniarka – lekarz, które nie zawsze bywały tylko zawodowe.

Wiele rzeczy mnie zszokowało, bo widzimy na co dzień jedną stronę medalu, a nie drugą.

Dotknęła mnie do głębi opisywana opieka personelu pielęgniarskiego na oddziałach psychiatrycznych, która jak dla mnie rodem z koszmarów. Pacjenci bywają agresywni i trzeba sobie radzić z osobą np. w furii.

Wizja oddziału osób przygotowywanych na amputację kończyn, którym nikt nie tłumaczy dlaczego ta amputacja musi nastąpić, a pielęgniarki nie mogą się wypowiadać jest dla mnie nie do przyjęcia. Nie myślałam, że coś takiego może mieć miejsce w cywilizowanym kraju.

Gdzie w tym wszystkim jest człowiek i człowieczeństwo??? Gdzie są lekarze?

Lektura pokazała ułomności organizacyjne służby zdrowia, stosunki między różnym personelem medycznym, brak szacunku, lekceważenie pielęgniarek przez lekarzy.

Z tego rozdziału wynika smutny wniosek, że system ignoruje osoby , które jako nieliczne dbają o innych.

Opisano „tumiwisizm” niektórych lekarzy, omijanie procedur, nie wypisywanie zleceń i wydawanie poleceń ustnych na iniekcje…

Śmierć pacjenta – czy można się uodpornić – kryzysy psychiczne

Osobiście zszokował i przeraził mnie ten rozdział. Pokazano proces wypalania się zawodowego na skutek przeżyć w pracy, stosunków międzyludzkich w środowisku, rozpady rodzin „pielęgniarskich” i ratowników medycznych, brak wsparcia z każdej strony.

Tego nie zmienią żadne pieniądze, tu trzeba zadziałać organizacyjnie , wesprzeć psychologicznie pracujący personel, zwłaszcza na SOR czy w karetkach.

Opisy pielęgniarek z misji zagranicznych w rejonach wojny i walk mną wstrząsnęły, może nadużywam tego słowa, ale nie umiem na teraz znaleźć innego. Jaka to musi być trauma dla uczestników/uczestniczek tych wydarzeń, trudno nawet pomyśleć.

Jak na wojnie, dokształcanie

Ten rozdział też mną również wstrząsnął. Wiele osób w szpitalach pracuje mając w sobie zespół stresu pourazowego, bez pomocy „ciągną” dzień za dniem. To jest przerażające… Nie ma czasu na odreagowanie stresu i jego przepracowanie. Same pielęgniarki prywatnie płacą za pomoc psychologiczną.

Opisano sposoby radzenia sobie z traumą, u niektórych alkoholem i lekami oraz pokazano, jak to się niekiedy kończy tragicznie.

Pokazano też osoby, które w tym zawodzie się nie sprawdzają i nie mają powołania, często z krzywdą dla pacjentów. One nigdy nie powinny przekroczyć progu szpitala jako pielęgniarki. Opisy są skrajnie dramatyczne i przerażające.

Jest przedstawione, jak niedawno wprowadzony nowy system wynagradzania poróżnił pielęgniarki, jak „stare” bez studiów szykanują młode, nie chcą ich uczyć.

Pokazano patologię, mobbing i zwykłe świństwa starszych pielęgniarek do młodych, układy w szpitalach.

Ma niedługo wejść w życie system kształcenia pielęgniarek ukraińskich.

Jak w soczewce przedstawiona jest wrogość środowiska pielęgniarskiego do dotowania dokształcania komukolwiek, a zwłaszcza „obcym”. Ksenofobia i zawiść na wzorcowym poziomie. Taka postawa wzbudza ogromny smutek…

Podsumowanie

Jedno jest pewne, po tej książce spojrzę już przychylniej na zmęczone siostry (niektóre nie cierpią tego określenia), które potencjalnych pacjentów takich jak ja, mają kilka osób do zaopiekowania na zmianie, że mają prawo być zmęczone, zarówno z powodu niewystarczającej obsady i tak po ludzku, z powodu wieku. Większość personelu pielęgniarskiego jest po pięćdziesiątce. Sama wiem (bo jestem 50+), że człowiek w tym wieku nie ma tyle sił co w młodości.

Jednocześnie spojrzę z krytyką na starsze pielęgniarki szykanujące młode. Idziemy w kierunki zapaści na tym etapie leczenia.

Jeśli natomiast mobbing i patologiczne stosunki międzyludzkie w pracy nie zostaną ukrócone, czarno to wszystko widzę.

Na każdym etapie leczenia jest człowiek i to co stwierdzam, że jak się przestaje nim być, nie powinno się pracować w tym zawodzie.

Mój wniosek jest jeden. Wszędzie jest człowiek, jak człowiek zawodzi, żadne pieniądze tego nie zmienią.

Należy dokonać cięć organizacyjnych i postawić system ochrony zdrowia na nogi. Czy to jest możliwe? Chcę wierzyć, że tak.

To co przeczytałam, zostanie ze mną na zawsze.

Polecam Wam niełatwą i momentami drastyczną opowieść, ale prawdziwą, jak się mawia kolokwialnie: „do bólu”.

Johanka

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj