Poprosiłam moją przyjaciółkę Mariannę, która jest dla mnie skarbnicą mądrości i bardzo bliską przyjaciółką, aby podzieliła się swymi przemyśleniami, które od lat spisuje, w rodzinnych dziennikach.
Zaczynamy zatem podróż w czasie, od lat 60-tych ubiegłego wieku.
Urodziłam się w 1957 roku. Pochodzę z województwa Opolskiego z niewielkiej wioski w pobliżu Strzelec Opolskich.
Wychowałam się w rodzinie katolickiej. Ojciec był pracownikiem fizycznym i pracował w każdym zawodzie.
Matka od świtu do nocy harowała w niewielkim gospodarstwie rolnym, które wymagało sporo pracy i wysiłku, a zysku dawało niewiele.
Muzeum Śląska Opolskiego w Opolu fot. Johanka
Gospodarka
Od najmłodszych lat nienawidziłam tej gospodarki, ponieważ borykaliśmy się z biedą, ale mimo niechęci pomagałam matce we wszystkich pracach. Moje dzieciństwo było jak każde na wsi w PRL-owskich czasach.
Najczęściej do naszych codziennych obowiązków należało pilnowanie gęsi. Nie było zabawek, ale razem z sąsiadami jakoś trzeba było sobie zorganizować zabawę. Szyłyśmy sukienki dla lalek, urządzaliśmy po swojemu wyznaczony kawałek miejsca, a naczyniami do zabawy były potłuczone kawałki kolorowej porcelany.
Komunia Święta
Swoją pierwszą komunię św. wspominam smutno.
Najpierw pojawił się problem z butami, bo miałam małe stopy, dlatego jak ostatnią parę z wystawy przymierzyłam, wolałam nie mówić, że są ciasnawe.
Torebka też mi się nie spodobała, ale nie mogłam wybrzydzać, bo innej nie było.
Potem fryzjerka obcięła mi krzywo włosy. Wprawdzie matka pojechała ze mną do poprawki, ale włosów nie dało się naciągnąć.
Natomiast dwa dni przed uroczystością jakiś samochód rozbił się o drzewo przy naszej posesji, gdzie zginęło dwóch mężczyzn, a potem wrak auta stał przez kilka dni na naszym podwórku. Byłam przerażona i bałam się przechodzić obok tego złomu, ponieważ męczyły mnie koszmarne sny.
Muzeum Śląska Opolskiego w Opolu fot. Johanka
Kopciuszek
W końcu nadszedł oczekiwany dzień. Najbardziej cieszyłam się z mojej śnieżno białej sukienki i nawet wujek, kiedy poprawiał nożyczkami moje włosy nie mógł mi tego dnia popsuć humoru.
Jednak moja radość prysła, kiedy pojawiła się w kościele kuzynka w przepięknej zagranicznej sukni z rękawiczkami koronkowymi, zegarkiem na ręce i torebką z tego samego materiału.
Nagle moja suknia w porównaniu do niej utraciła całą dotychczasową biel. Na dodatek tak bardzo marzyłam o rękawiczkach, ale ich nie dostałam.
Rozumiałam trudną sytuację w domu i na rynku, gdzie wszystko z trudem zdobywano i nie byłam zazdrosna. Jednak, kiedy kuzynka poruszała się z taką dumą poczułam naprawdę zazdrość.
Na dodatek po powrocie do domu miałam całe pięty aż do krwi obdarte. Ciotka, która była zakonnicą już od progu kazała zdjąć suknię, aby ją uszanować i nie pobrudzić. Nie byłam nigdy odważna, ale wtedy wyrzuciłam z siebie cały tłumiony żal.
Powiedziałam o pięknej sukni kuzynki, torebce i rękawiczkach. Ciotka ręce załamała, bo kto to widział, aby Pana Jezusa przyjmować w rękawiczkach. Dobrze, że nie wspomniałam o zegarku, bo pewnie bym zdrowo oberwała. Jednak wieczorem nie ukrywała przed matką oburzenia na bratową, że tak wystroiła wnuczkę.
Tym bardziej, że bracia bardzo wcześnie nauczyli mnie „poznawania” na zegarze. Niestety nie dostałam w prezencie, ani zegarka, ani roweru, ale potem ojciec dla mnie sklecił z trzech zegarków jeden, którego ukrywałam, bo był taki męski, a każda wskazówka była inna.
Rower także miałam z różnych części poskładany i takie to były prezenty.
Marzenie o mieście i pisaniu
Z roku na rok coraz bardziej marzyłam o pracy i mieszkaniu w mieście. Tęskniłam za innym życiem niż było na wsi. Od wczesnych lat młodości moją pasją było czytanie książek i pisanie różnych opowieści.
Pierwsze opowiadanie napisałam w IV-klasie szkoły podstawowej o naszym małym osieroconym kotku, któremu krowa przygniotła matkę.
Potem w zeszycie spisywałam swoje radości i smutki, a z czasem sięgałam do rodzinnych korzeni. Zbierałam stare dokumenty i fotografie.
Z wielką uwagą słuchałam opowiadań dotyczących całego pokolenia.
Muzeum Śląska Opolskiego w Opolu fot. Johanka
Koniec części pierwszej, zapraszamy do czytania następnego felietonu, który opisuje dalsze losy małej Marianny.
Wspaniałych wspomnień Marianny wysłuchała i zredagowała je na potrzeby strony Johanka.
Wszystkie zdjęcia: Johanka