Z kuferka wspomnień Marianny cz.1: Dzieciństwo lata 60`te

0
1649
Muzeum Śląska Opolskiego w Opolu fot. Johanka

Poprosiłam moją przyjaciółkę Mariannę, która jest dla mnie skarbnicą mądrości i bardzo bliską przyjaciółką, aby podzieliła się swymi przemyśleniami, które od lat spisuje, w rodzinnych dziennikach.

Zaczynamy zatem podróż w czasie, od lat 60-tych ubiegłego wieku.

Urodziłam się w 1957 roku. Pochodzę z województwa Opolskiego z  niewielkiej wioski w pobliżu Strzelec Opolskich.

Wychowałam się w rodzinie katolickiej. Ojciec był pracownikiem fizycznym i pracował w każdym  zawodzie.

Matka od świtu do nocy harowała w niewielkim gospodarstwie rolnym, które wymagało sporo pracy i wysiłku, a zysku dawało niewiele. 

Gospodarka

Od najmłodszych lat nienawidziłam tej gospodarki, ponieważ borykaliśmy się z biedą,  ale mimo niechęci  pomagałam  matce we wszystkich pracach. Moje dzieciństwo było  jak każde na wsi w PRL-owskich czasach. 

Najczęściej do naszych codziennych obowiązków należało  pilnowanie gęsi. Nie było zabawek, ale razem z sąsiadami jakoś trzeba było sobie zorganizować zabawę. Szyłyśmy sukienki dla lalek,  urządzaliśmy po swojemu wyznaczony kawałek miejsca, a  naczyniami do zabawy były potłuczone  kawałki kolorowej porcelany.

Komunia Święta

Swoją pierwszą komunię św. wspominam smutno.

Najpierw pojawił się problem z butami, bo miałam małe stopy, dlatego jak ostatnią parę z wystawy  przymierzyłam, wolałam nie mówić, że są ciasnawe.

Torebka też  mi się nie spodobała, ale nie mogłam wybrzydzać, bo innej nie było.

Potem fryzjerka obcięła mi krzywo włosy. Wprawdzie  matka pojechała ze mną  do poprawki, ale włosów nie dało się naciągnąć.

Natomiast dwa dni przed uroczystością  jakiś samochód rozbił się o drzewo przy naszej posesji, gdzie zginęło dwóch mężczyzn, a potem wrak auta stał przez kilka dni na naszym podwórku. Byłam przerażona i bałam się  przechodzić obok tego złomu, ponieważ męczyły mnie koszmarne sny.

Kopciuszek

W końcu nadszedł oczekiwany dzień. Najbardziej cieszyłam się z mojej śnieżno białej sukienki i nawet wujek, kiedy poprawiał nożyczkami moje włosy nie mógł mi tego dnia popsuć humoru.

Jednak  moja radość prysła, kiedy pojawiła się w kościele  kuzynka w przepięknej  zagranicznej sukni  z rękawiczkami koronkowymi, zegarkiem na ręce i torebką z tego samego materiału.

Nagle moja suknia w porównaniu do niej utraciła całą dotychczasową biel. Na dodatek tak bardzo marzyłam o rękawiczkach, ale ich nie dostałam.

Rozumiałam   trudną sytuację w domu i na rynku, gdzie wszystko z trudem zdobywano i nie byłam zazdrosna. Jednak, kiedy kuzynka poruszała się z taką dumą  poczułam naprawdę  zazdrość.

Na dodatek po powrocie do domu miałam całe pięty aż do krwi obdarte. Ciotka, która była zakonnicą już od progu kazała zdjąć suknię, aby ją uszanować i nie pobrudzić. Nie byłam nigdy odważna, ale wtedy  wyrzuciłam z siebie  cały tłumiony żal.

Powiedziałam o pięknej sukni kuzynki, torebce i rękawiczkach. Ciotka  ręce załamała, bo  kto to widział, aby Pana Jezusa przyjmować w rękawiczkach. Dobrze, że nie wspomniałam o zegarku, bo pewnie bym  zdrowo oberwała. Jednak wieczorem nie ukrywała przed matką oburzenia na  bratową, że tak wystroiła wnuczkę.

Tym bardziej, że bracia bardzo wcześnie nauczyli mnie „poznawania” na zegarze. Niestety nie dostałam w prezencie, ani zegarka, ani roweru, ale potem ojciec dla mnie sklecił z trzech zegarków jeden, którego ukrywałam, bo był taki męski, a  każda wskazówka była inna. 

Rower także miałam z różnych części poskładany i takie to były prezenty. 

Marzenie o mieście i pisaniu

Z roku na rok coraz bardziej  marzyłam o pracy i mieszkaniu w mieście. Tęskniłam za innym życiem niż było na wsi. Od wczesnych lat młodości moją pasją było czytanie książek i pisanie różnych opowieści. 

Pierwsze opowiadanie  napisałam w IV-klasie  szkoły podstawowej o naszym  małym  osieroconym kotku, któremu krowa przygniotła matkę.

Potem w zeszycie spisywałam swoje radości i smutki, a z czasem sięgałam do rodzinnych korzeni. Zbierałam stare dokumenty i fotografie.

Z wielką uwagą słuchałam  opowiadań dotyczących całego pokolenia. 

Koniec części pierwszej, zapraszamy do czytania następnego felietonu, który opisuje dalsze losy małej Marianny.

Wspaniałych wspomnień Marianny wysłuchała i zredagowała je na potrzeby strony Johanka.

Wszystkie zdjęcia: Johanka

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj