Unikalne śląskie zwyczaje cz.1

0
1223
Gogolin_wystawa_fot.Johanka

Dzięki uprzejmości mojej przyjaciółki możecie się Państwo dowiedzieć,o unikalnych ciekawych zwyczajach i tradycjach świątecznych i nie tylko, dzisiaj część pierwsza.

Nasze śląskie tradycje i zwyczaje

Pochodzę z województwa Opolskiego z niewielkiej wsi w pobliżu Strzelec Opolskich.

W naszym domu jeszcze za życia dziadków przed moimi narodzinami przestrzegano pewnych zasad.

Jako przykład podam, że w poniedziałki przez cały dzień babcia prała pranie, a jeśli były ręczniki i pościel, które trzeba było namoczyć, wtedy pranie kończyło się we wtorek, ale nie do pomyślenia było, aby prać pod koniec tygodnia.

Dopiero po jej śmierci matka nieco zmieniła te zasady, ponieważ sama w domu, polu i zagrodzie nie ogarniała wszystkiego. Dni takie jak wtorki i piątki dla gospodyni na wsi – były najczęściej bardzo pracochłonne.

Kamienica czynszowa Opole_ Muzeum Śląska Opolskiego w Opolu_ fot. Johanka

Pieczenie chleba i ciast w tzw. „słomionkach”

Babcia wstawała o świcie, aby zarobić ciasto na chleb, a potem ktoś       z domowników, ( jeśli nie było w domu takiego piekarnika ) na 6.00 rano musiał dostarczyć w takich plecionych koszyczkach, tak zwanych „słomionkach” ciasto do piekarza, a po pewnym czasie gotowe bochenki chleba odebrać.

Dawniej kremowe ciasta nie były popularne, dlatego najczęściej w piątki dochodziło jeszcze pieczenie kołacza, aby było na niedzielę do kawy, jedynie babka była pieczona w domowym piekarniku.

Kamienica czynszowa Opole_ Muzeum Śląska Opolskiego w Opolu_ fot. Johanka

Robienie masła domowego

W naszym domu (z tego co pamiętam) – były dwie czasami tylko trzy krowy i w zależności od ilości mleka, babcia w piątki robiła masło, aby świeża maślanka była do obiadu.

Po wyjęciu z tak zwanej „maśnicy” bryły masła długo drewnianą łyżką trzeba było tak wyrobić, aby nie było śladu maślanki.

Następnie do drewnianych pojemniczków ze wzorem ubijano masło, aby kostka po wyjęciu była ozdobiona.

Podobno babcia miała dobrą rękę do masła i białego sera, bo nie każda gospodyni potrafiła zrobić dobry twaróg. Zsiadłe mleko należało na wolnym ogniu tak długo ogrzewać i delikatnie mieszać, aż powstał w czystej serwatce ser.

Richtig fajne ksionżki ło Ślonsku i nie tylko znojdziecie sam.

Kamienica czynszowa Opole_ Muzeum Śląska Opolskiego w Opolu_ fot. Johanka

Prace sobotnie

W soboty brudne prace wykonywano tylko do południa, bo potem babcia zakładała czysty fartuch i przygotowywała potrawy do niedzielnego obiadu. Nie do pomyślenia było, aby warzywa, czy ziemniaki obierać w niedzielę, bo to wszystko musiało być przygotowane w sobotę. Nawet gęś, czy inne mięso było już podpieczone.

Dawniej nie było wirówek, więc pranie schło znacznie dłużej zwłaszcza zimową porą, dlatego w sobotę po południu, kiedy podłoga już była wyszorowana i pachniało czystością w całym domu, babcia  najczęściej prasowała pranie. Tak naprawdę sobotnie popołudnie należało już  do niedzieli. Mężczyźni nie zawsze stosowali się do takich zasad, dlatego babcia ciągle upominała  dziadka, aby na ostatni dzień tygodnia nie odkładał ciężkich robót takich jak wywożenie fekaliów, obornika na pole, czy innych „brudnych” prac, ponieważ w sobotnie popołudnie trzeba było ukosić trawy, aby w niedzielę nie paść krów na miedzy.

Pod wieczór zawsze zamiatano całe podwórko.

Kamienica czynszowa Opole_ Muzeum Śląska Opolskiego w Opolu_ fot. Johanka

Żniwa i susza

Wyjątkiem były żniwa, bo wtedy od świtu do późnych godzin wieczornych była robota w polu. Kościół parafialny był oddalony od naszej wioski dobre cztery kilometry, dlatego jak w 1935 roku ukończono budowę dużego domu, babcia jeden pokój przeznaczyła na taką kaplicę, gdzie mieszkańcy wioski spotykali się na różnych modlitwach.

Kiedy była susza, albo zbyt intensywne opady deszczu wówczas modlono się o odpowiednią pogodę. W tej kaplicy również odbywała się nauka religii dla wszystkich dzieci, dlatego ten pokój nazywano ,,Religią”

Dawniej w nauce religii uczestniczyły także małe dzieci, których katechetka uczyła podstawowych zasad wiary.

Gdzieś w latach 1949/50 za sprzedaną krowę babcia kupiła do tej kaplicy figurę Matki Bożej, która z wyglądu przypominała postać ludzką. Bardzo dbała, aby były zawsze świeże kwiaty i paliły się świece. Dużo czasu spędzała tam na modlitwach zwłaszcza, kiedy oczekiwała powrotu synów z wojny.

Figura była poświęcona i uczestniczyła także w procesjach Bożego Ciała. Jednak była bardzo ciężka, ponieważ wewnątrz stolarz umieścił kloc drewniany, aby w czasie niesienia się nie złamała.

Dorosła młodzież męska w procesji niosła figurę między wioskami, natomiast przed wejściem do wioski i w czasie ceremonii Bożego Ciała niosły panny.

Niestety na początku lat siedemdziesiątych figura już nie uczestniczyła w procesji, ponieważ zabrakło chętnej młodzieży do jej niesienia.

Wspaniałych wspomnień Marianny wysłuchała i zredagowała na potrzeby strony Johanka

Wszystkie zdjęcia : Johanka

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj