Jak to się dzieje, że mimo tego, iż większość ludzi postrzega PRL jako czas „słusznie miniony”,a jednak wielu z nas mówi o nim z takim sentymentem?
Dlaczego?
Pewne zjawiska są tak dziwnie „zakodowane” i zapamiętane w naszym umyśle , że kształtują nasze wspomnienia na temat dawnych czasów, jako okres „miodem i mlekiem płynący”.
Pamięć ludzka działa bowiem wybiórczo….
Negatywy, kilka przykładów
Puste półki i ocet…
Jako dzieci nie zajmowaliśmy się brakami towarów na rynku, nie planowaliśmy zakupów na kartki jak nasi rodzice, a stanie w kolejkach było nawet zabawne, bo wszyscy stali…Był to niejako element życia towarzyskiego. Mieliśmy limitowane wędliny/mięso , cukier a nawet buty!
Cenzura i odcięcie od świata zachodniego
Nie można było wszystkiego mówić, była cenzura rzeczy pisanych i śpiewanych i TV. Była cenzura nawet kabaretów.
Nikt nie wiedział, co jest za granicą, że jest inne życie, nie tęsknił, bo nie wiedział do końca za czym. Jednak u nas na Śląsku ludzie „uciekali na zachód ” , do NRF ’ z wycieczek bądź nie wracali z wizyt.
Informacje były ściśle filtrowane, pamiętam do dziś konferencje TV Jerzego Urbana, mistrza PR z PRL, a zwłaszcza fakt, że np.wyślemy materace dla bezdomnych do NY . Tak, serio…
Telewizja miała dwa programy, a my , dzieciaki mieliśmy 10 minutowe dobranocki.
Brak telefonu i samochodów
Wielu ludzi nie miało telefonu, dzwonienie na pogotowie było trudne. Chodziło się prosić tego co miał telefon, na którego przydział czekało się nieraz 10 lat, a na mieszkanie więcej!
Samochody były na talony, zapisy, i Bóg wie co jeszcze.
Partyjniaki z PZPR; MO ; SB mieli przywileje.
Pamiętam, jak były kłopoty za słuchanie radia Wolna Europa, za działalność związkową.
Szykany i nękanie ludzi sprzeciwiających się władzy
Przeżyłam rodzinną rewizję SB i Milicji Obywatelskiej przeszukano mi nawet plecak szkolny.
Ojciec- związkowiec dostał propozycję z cyklu „nie do odrzucenia” od SB – przymusowa emigracja do NRF, którą odrzucił. Jednak wielu ówczesnych działaczy Solidarności 80` wyjechało, bo obawiali się o losy najbliższych, a władza pozbywała się niewygodnych ludzi.
Osoby partyjne i na stanowiskach miały kłopoty jak chodzili do kościoła i przyjmowali sakramenty.
Obowiązkowa nauka języka „Sawietskowo Sajuza” ZSRR
W każdej szkole uczono od klasy 4 szkoły podstawowej języka rosyjskiego.Nie uczono angielskiego i niemieckiego,najwyżej francuskiego i łaciny.
Każdy musiał mieć przyjaciela z ZSRR i pisać z nim.
Listy były cenzurowane.
Ale… już nie pamiętamy, to było dawno…
Wybiórczo pamiętamy tylko pozytywy
Każdy miał pracę, tzw.”niebieskie ptaki” były wyłapywane przez MO i inne służby i przymusowo zatrudniane przy pracach interwencyjnych.
Nie istniała opieka społeczna w dzisiejszej formie.Nie było żulerii jak dzisiaj.
Nie martwiliśmy się dniem codziennym, bo robił to kto inny ( my dzieci PRL). Nie było elit, była wspólnota.
Życie było wtedy proste, jako dzieci nikt nie miał więcej niż inni, nikt nikomu niczego nie zazdrościł. Cieszyliśmy się drobiazgami.
Działalność naukowa i kulturalna
Nauczyciele mieli szacunek, byli zawodem publicznego zaufania.
Było wiele kin, kultura kwitła, festiwale ( wojskowe też, piosenki radzieckiej itd.) –dużo organizowano imprez dla zwykłych ludzi.
Książki były tanie, była ogromna sieć bibliotek, żłobków, przedszkoli.
Przestrzegano norm, przepisów, wszystko miało właściwą zawartość „cukru w cukrze” wg limitów. Dlatego wędliny za PRL, to inna bajka niż dzisiejsze przekombinowane wyroby.
Można było wyżyć z jednej wypłaty.
Stać nas było na wczasy zakładowe, jeździliśmy na kolonie za parę groszy.
Wśród ludzi była wzajemna życzliwość, „kombinowaliśmy” wspólnie , jak sobie ułatwić życie.
Osobiście jestem pokoleniem urodzonym „ za Gierka”, córką hutnika i gospodyni domowej.
Byłam członkiem jednej z tysięcy podobnych rodzin w moim małym miasteczku, gdzie jedynym zakładem pracy była huta. Huta była „matką karmicielką” ponad 5000 pracowników i ich rodzin z okolicy.
Przyjeżdżali do nas ludzie z całej Polski, którzy do ręki dostawali mieszkanie i pracę, miasto kwitło.
Lokalne święta i dbanie o ludzi pracy.
Pamiętam Dzień Hutnika 4 maja na Świętego Floriana (patrona hutników) – w naszym miasteczku, całe rodziny szły zwiedzać hutę, była wspólna zabawa na powietrzu, piwo , pieczone kiełbaski, balony.
Lata minęły, a ja pamiętam.
I pamiętam tę pewność jutra jaka była.
A wy jak postrzegacie okres PRL?
Johanka