Jak wiecie, urodziłam się za Gierka w czasach „słusznie minionych”, nazywanych potocznie PRL.
Johanka uczennica
Jak uczennica Szkoły Podstawowej nr 2 imienia Władymira Komarowa w Zawadzkiem, potem Liceum Ogólnokształcącego imienia Mieszka I też w Zawadzkiem wielokrotnie jeździłam na wycieczki szkolne.
Pozwólcie, że podzielę się moimi szkolnymi wspomnieniami, okraszonymi refleksją i młodzieńczym sentymentem do minionych czasów.
Szkoła Podstawowa
Wycieczki były do: Opola, do Zoo w Chorzowie, do Wesołego Miasteczka w Chorzowie, i Wrocławiu, do Muzeum Wsi Opolskiej w Bierkowicach, na zamek w Olsztynie na Jurze Krakowsko -Częstochowskiej, byliśmy też w Złotym Potoku, również na terenie Jury.
fot. Johanka na terenie zamku Olsztyn Jura Krakowsko Częstochowska
Archiwum rodzinne Johanka w Chorzowie, gabinet krzywych luster i Wesołe Miasteczko rok 1975-77
Były to wycieczki autokarowe, skromne, ale pamiętam jak się na nie cieszyłam. Zawsze uczono nas porządku, patriotyzmu, dobrego wychowania.
Nikt się nie wygłupiał podczas wizyty ( moja 8 klasa) w Obozie Koncentracyjnym w Oświęcimiu i Majdanku. Tę wycieczkę zapamiętałam na długo i jak trzeba doceniać pokój na świecie, jaka wojna i zła ideologia są okrutne i jakie niosą ofiary.
Nasze nauczycielki w czasie wycieczek miały do pomocy naszych rodziców. Pamiętam liczenie nas na koniec każdej wycieczki.
Liceum i znikająca apteczka szkolna
Zawsze przed wycieczką szkolną pobieraliśmy od pani higienistki , która wtedy była w wieku ok. 60+ apteczkę, bo takie były przepisy uczestnictwa w wycieczce. Zawsze wyznaczaliśmy osobę która była za nią odpowiedzialna.

I na tym się kończyło, zawsze było tak, przez 4 lata LO, że wracaliśmy bez tego wyposażenia. Jakimś cudem zostawała w pociągu, jak szybko wysiadaliśmy- to zapominaliśmy, a jak żeśmy się zorientowali, było ” po zawodach” i apteczka jechała w siną dal po torach PKP…czy zostawała w wynajętym autobusie PKS.
Pani higienistka Helena miała prawie stan przedzawałowy, jak to oznajmialiśmy, że kolejnej apteczki „niet” , bo czasy były ciężkie i siermiężne, nie można było odkupić zawartości , było kombinowanie i zrzutka na zagubioną apteczkę. Najbardziej pani Helena rozpaczała, że zaginęły nożyczki chromowane z tej apteczki …to był towar deficytowy.
Jako że moje LO było „na prowincji” , zawsze wybieraliśmy wycieczki, aby tzw. „odchamić się ” , doznać kultury wyższej, czyli Kraków, czy inne piękne miasto wojewódzkie, czy inne o mocnej pozycji w dziedzinie kultury i sztuki.
Więcej o Krakowie doczytasz w książkach dostępnych tutaj
Czarujący Kraków i Kino Kijów
Koledzy: Jacek, Marek i Wojtek ( było mało kolegów w naszej sfeminizowanej klasie) zawsze byli „na czasie”, polecieli sprawdzić do kina KIJÓW, co „leci” .
Tak kochane dzieci, nie było komórek i nie można było sprawdzić na necie jaka jest oferta kina :). Gimbazy nie znajo:)
I tym sposobem poszliśmy na światowy hit Pożegnanie z Afryką (rok 1985) z Robertem Redfordem. Pamiętam ten piękny budynek kina i wielką ponad 4 metrową palmę stojącą w holu, sięgającą niebotycznie wysokiego sufitu, te wygodne czerwone pluszowe krzesła, w których „zatonęliśmy” na prawie 2 godziny.
Do kina szliśmy z DOMU TURYSTY w Krakowie piechotą. w DT pokoje były 10 osobowe lub 8 osobowe, spaliśmy na łóżkach piętrowych. Ale była to dla nas atrakcja ,jakby teraz ,nie przymierzając Hotel Hilton:).
Nie piliśmy alkoholu, bawiliśmy się super bez tego, opowiadaliśmy kawały, śpiewaliśmy piosenki harcerskie, graliśmy w Makao, karty , „w wojnę „.
Każdy miał ze sobą „wałówę” , chleb, gotowane jajka na twardo, pomidory konserwy turystyczne ( cudem zdobyte), termosy na herbatę. Każdy się dzielił z drugim jedzeniem, robiliśmy wspólne kanapki.
Tej atmosfery już nie zaznałam nigdy podczas żadnego wyjazdu.
Oczywiście zwiedzaliśmy Kraków i wszystkie zabytki i wcale nas to nie nudziło. Z sentymentem wspominam Wawel i spacer po Plantach.

Inne miejsca i wycieczki
Byliśmy między innymi w Wadowicach i Wambierzycach, w Kotlinie Kłodzkiej, a kiedyś wyjątkowo na rajdzie górskim w miejscowości Rajcza, o ile pamiętam.
Ja byłam w szoku, bo pierwszy raz byłam w górach, te przestrzenie i przyroda były oszałamiające. I odkryłam przy okazji, że nie mam wcale kondycji 🙂 a moje płuca nie są wydolne w górach, ze względu na chorobę.
Z plecakami na plecach szliśmy po górach , ja byłam astmatykiem i moi koledzy Marek i Wojtek pomagali mi w wspinaczce, co jakiś czas nosząc mój plecak, nie zapomnę im tego pięknego gestu do końca życia. Kiedyś byli dżentelmeni.
Tak samo jak zawsze dzieliśmy się wałówką i zapasami i tradycyjnie apteczka pojechała PKP w siną dal….
W czasie rajdu robiliśmy ognisko z gospodarzem schroniska, było pięknie. Na koniec wycieczki schodziliśmy z gór w ulewie i szliśmy wpław po szlaku, który na ten moment stał się rwącym potokiem. Musieliśmy iść szybko, mimo uderzających wokół piorunów, bo musieliśmy zdążyć na pociąg w Żywcu.

Buty przemoczone na wylot, spodnie też, co chwilę się ślizgaliśmy i upadaliśmy na gliniaste podłoże. Chłopaki ” zjeżdżali” na tyłkach by przyspieszyć schodzenie i jeden wpadł w świeżo nawiezione końskim nawozem pole. I tak brudni, zmoczeni, ale szczęśliwi, a niektórzy przez to pole niezbyt przyjemnie pachnący – wróciliśmy pociągiem do Zawadzkiego.
A na drugi dzień do szkoły, nie było odpoczynku.
Byliśmy młodzi, szaleni, ale każdy miał tyle co inni, nie było dzielenia na biednych i bogatych.
To już nie wróci, podział ekonomiczny społeczeństwa się dokonał i dawne czasy nie wrócą…
Wspomnienia przedstawiła Johanka
Zdjęcia : archiwum Johanka
Aśka, jak to nie było alkoholu. Nie byliśmy, aż tacy święci. Jednak z przyjemnością przypomniałaś mi tamte czasy.
nie było tak jak teraz młodzież się bawi.
A ja pamiętam film IMIĘ RÓŻY 🙂 😉
na pewno to był Kraków? Mam sklerozę 🙂
Robert to było w Kłodzku jeśli dobrze pamiętam, a w Krakowie był jeszcze obcy decydujące starcie i komentarze Marioli które pamiętam do dziś