Cywilizacja nas osacza, są dni, kiedy chcemy wyjechać i mieć tzw. święty spokój…

Wielu z nas tęskni do dzieciństwa, kiedy rodzice, nierzadko pochodzący ze wsi, mieszkający na co dzień w mieście wracali z nami do „dziadków”.
Każdy z nich szukał tego, co ich łączyło szczególnie, swojej małej spokojnej ojczyzny…
Kiedy wszystkie Egipty, Grecje się opatrzą, tęsknimy za czymś naszym , typowo polskim, prostym sentymentalnie z nami powiązanym.
Sama pamiętam, jak się cieszyłam jadąc do dziadka w dawnym województwie częstochowskim, że będę z babcią doić krowę, że będę karmiła kurki, że będzie piesek Misiu przy budzie na mnie czekał.
Wiem, że Misiu cieszył się, jak wyjeżdżałam, bo był tak wyczochrany i wygłaskany, że na pewno wolał sam spać bez nas, małych szkrabów:)
Atrakcje pobytu na wsi
Frajdą nie do pobicia było jechać na pole wozem drewnianym z konikiem.Zapach tego konika do dzisiaj pamiętam, jak również zapach sianka w stodole u babci, gdzie nieraz siedziałam czytając książki.
Pamiętam , jak grabiłam sianko na polu, a dziadek mówił, że na pewno będę gospodynią u nich,jak mi je przekażą.

Życie potoczyło się inaczej, a ja z sentymentem wspominam sielski czas.
Nie miałam czasu oglądać telewizji, bawiłam się na podwórku u babci.

Nie było wygód, w sadzie była słynna sławojka, a myłam się, w dużej metalowej balii, do której na piecu babcia grzała wodę.

Karmiłam króliki, potrafiłam godzinami siedzieć przy klatkach , było to dla mnie wspaniałe.
Wspominam chleby, które babcia piekła a jak nie piekła, to szłam na rynek wioski do jednej takiej piekarni. Bochny były okrągłe i ciężkie, nieraz się udźwigałam.
Jak wracałam do domu, PKS -em z Częstochowy płakałam rzewnymi łzami.
Moje dzieci też lubiły jeździć do teściów, robiły dokładnie to, co ja …
Dzisiaj wielu z nas płaci ciężkie pieniądze za pobyt w gospodarstwie agroturystycznym, a wiele dzieci nawet nie widziało krówki z bliska.
To mnie martwi, nie możemy przecież zapomnieć o wsi, bez niej nie istniejemy!
Johanka